Przejdź do treści
Strona główna » SHO(R)T STORIES: » Sho(R)t Story: Christmas Special 2024

Sho(R)t Story: Christmas Special 2024


– Co mamy, komisarzu Wilk?
– Mamy Wigilię, godzinę 17:42 i absolutną pewność, że niczego już dziś nie zrobimy.
– A co zrobiliśmy od rana, czyli od 8:14, kiedy dotarła do nas informacja o zwłokach, aż do 17:42? Skup się, Wilk.
– Wiesz, wolałbym żebyś nie mówił do mnie na “Wilk” przy wszystkich.
– Wiem.
– Ale mówisz tak i tak.
– Z dwóch powodów. Po pierwsze, teraz nikogo tu nie ma.
– A po drugie?
– Nie uważam, że wokół tego trzeba chodzić na palcach, że ty nazywasz się Wilk, a ja Zając. Po prostu tak jest. Zresztą: nikt już nie zna tej bajki.
– Ja znam, i nie potrafię o niej nie myśleć.
– Dobra, okej. A co mamy?
– O 8:52 dostaliśmy cynk o dobrze ubranych zwłokach znalezionych na Długim Targu, pod samym Neptunem. Patrol Policji, który nie tylko dotarł, ale właściwie tam był od początku na miejscu zdarzenia, wezwał pogotowie.
– Jak to, był na miejscu zdarzenia?
– Po prostu, przechodził obok. Patrolowali Targ, zauważyli, że coś się dzieje, podbiegli. Mężczyzna był ubrany w drogi garnitur, wychodził ze sklepu z alkoholem i zasłabł. Była 8:29, przyjechało pogotowie i stwierdziło zgon. Nic niezwykłego.
– I czekasz, aż powiem “no, ale”?
– No ale te zwłoki to Roleks. Robert Andrzejczak, Co wiemy o Roleksie?
– Wszystko. Ale za mało, żeby go wsadzić. Dorobił się na handlu, oczywiście morskim. Pierwszy interes zbił na imporcie pomarańczy przed Bożym Narodzeniem. W PRL-u Gdańsk pełnił rolę takiego jakby portalu, przejścia do innej rzeczywistości. Zwłaszcza ekonomicznej, ale też każdej innej Moja żona pochodzi z Zambrowa i opowiadała mi, że “w dobrych latach” jej ojcu udawało się zdobyć cytrusy na święta. A u nas wszystkie lata były dobre. I wszystkie pomarańcze sprowadzał Roleks.
– I to był legalny biznes?
– To była inicjatywa, wtedy tak to się nazywało. Może trochę legalna, na początku pewnie tak. Potem Roleks zrozumiał, że na owocach można zarobić dużo; ale są rzeczy, na których da się jeszcze więcej. Wszedł w spółkę ze Zbigniewem B., to znaczy Borkowskim. Można mówić pełnym nazwiskiem, od kiedy nie żyje.
– To ten prawnik, który pojechał na wakacje, ale nie wrócił?
– Wrócił, tylko poziomo. 
– Pamiętam: pięć lat temu poleciał z żoną na wakacje do Japonii i słuch po nim zaginął. A potem znalazło się ciało. Jaka była przyczyna zgonu?
– Nie wiem. Po japońsku nie rozumiem; a  Roleks zadbał, żeby po mieście rozeszła się plotka, że naprawdę nie wie. Hipoteza była taka, że nie wytrzymał jak odebrano mu prawo wykonywania zawodu. Jazda po spożyciu, uwierzysz?
– Wydaje mi się, że Borkowski poleciał do tej Japonii z Żoną. Żona wróciła?
– Wróciła. Ona jest farmaceutką. W ciągu dwóch tygodni zamknęła cztery apteki na Pomorzu i wyprowadziła się do Warszawy.
– Zając, patrz: a w aktach jest wzmianka, że legalna firma Roleksa ciągle handluje pomarańczami. To pomyłka?
– Nie. On podobno naprawdę… wiem jak to brzmi, ale lubił święta. Wszyscy o tym wiedzieli, więc to zdarzenie z dzisiaj to mogła być zemsta. Albo ukryta wiadomość. Tylko do kogo?
– Ale skąd wiemy, że to morderstwo?
– Statystycznie rzecz biorąc, członkowie grup zorganizowanych kończą się w wieku 43 lat.
– Z akt wynika, że Roleks miał 73.
– A więc prawdopodobieństwo, że ktoś go skończył, jest prawie dwa razy większe. Widzisz, każda legenda kiedyś umiera. Pomyśl: Michael Jackson, Królowa Elżbieta, A teraz Roleks.
– Zając, nie żartuj.
– Dobra, nie będę. Po prostu nie wierzę, że on umarł…. po prostu. Wyników sekcji jeszcze nie ma. Będą po Świętach, nie czarujmy się. Ale z tego tak czy inaczej zrobi się syf.
– A w ogóle: skąd się wzięła ta ksywa, “Roleks”?
– Sam ją wymyślił. Mówił, że potrafi być cierpliwy, ale dokładnie mierzy, jak długo to jest konieczne.

– Cześć panowie,
– Cześć Monia. 
– Przeszkadzam?
– Oczywiście, mamy dyżur w Wigilię i pracujemy. Co tam?
– Przyszła jakaś kobieta i mówi, zgłasza stalking.
– No to trzeba napisać papier i przyjąć zawiadomienie. Dopiero potem Policja się tym zajmie.
– Przyjęłam. Ta pani twierdzi, że stalkuje ją Roleks. Pomyślałam, że chcecie to  wiedzieć.
– Chcemy to wiedzieć! Dzięki, Monia.
– Ależ proszę. Pa, kochanie.
– Wiesz skarbie wolałbym, żebyś nie mówiła do mnie “kochanie” przy wszystkich. To, że wszyscy wiedzą…
– Ale tutaj nikogo nie ma, tylko Zając.
– Daj spokój, Wilk. Chodź, pogadamy z panią… jak ona się nazywa?
– Borkowska. “Wdowa Borkowska”: tak się przedstawiła.


– Myślisz, że ona wie?
– Zobaczymy. Albo ją podpuścimy, nie wiem.
– I co jej powiemy?
– Że Wilk i Zając pracują teraz nad sprawą jej stalkera i są gotowi wysłuchać jej zeznań nawet w Wigilię.


– Jest godzina 18:52, przyjmujemy zgłoszenie o popełnieniu przestępstwa od pani Violetty Borkowskiej, przez “V” i dwa “t”, zamieszkałej na stałe przy ulicy… to można pominąć, w każdym razie: w Warszawie.
– Panie komisarzu, czy to przesłuchanie?
– Nie, rozmowa.
– Czy wszystkie rozmowy z ofiarami przestępstw są nagrywane?
– Nie. Tylko te, na początku których osoba pokrzywdzona wyrazi na to zgodę.
– A mogę się nie zgodzić?
– Oczywiście, może Pani.
– Ale się zgadzam.
– Żeby to ułatwić: wszyscy wiemy, że jest pani wdową po mecenasie Zbigniewie Borkowskim. Wszyscy wiemy, że był on podejrzewany o współpracę z… powiedzmy, pomorską “szarą strefą”, głównie z Robertem Andrzejczakiem, pseudonim Roleks. Zna pani to przezwisko?
– Przecież on się tak przedstawia, jak mogę nie znać?
– A więc zna pani. I ten Roleks panią prześladuje, tak?
– Pięć lat temu po śmierci męża wolałam wyjechać z Gdańska. Mój mąż był niewinny, ale nie zdążył udowodnić.
– Aha…
– Dowody na tę rzekomą korupcję mu podrzucono. A jeśli ktoś spróbował wrobić jego, mógł spróbować też mnie. Zniknęłam i chciałam zapomnieć o wszystkim. Nie mieliśmy dzieci.
– A jednak pani tu jest i z nami rozmawia.
– Jestem, bo Roleks zaprosił mnie na Wigilię. Jak panowie widzicie: nie poszłam do niego.
– Dlaczego?
– Za piątym razem uznałam, że dosyć już tego.
– Przestała pani obchodzić WIgilię?
– Zając, nie żartuj. Co to znaczy: “za piątym razem”?
– To znaczy, że Roleks zapraszał mnie co roku,odkąd zostałam wdową. Odmówiłam za piątym razem.
– A co się zmieniło?
– Nic. Dlatego odmówiłam. Za każdym razem powtarzał, jakie to dla niego ważne, że go odwiedzam. Zawsze wręczał mi ten sam prezent, który ja zawsze odrzucałam.
– To dziwne? Wszyscy wiedzą, że potrafi być cierpliwy. Poza tym znał pani męża przez wiele lat. 
– A zresztą… Roleks lubi Święta, jakkolwiek głupio by to nie brzmiało.
– Chodzi o to że prezent, który próbował mi dać sugerował, że mnie też lubi.
– Co ma Pani na myśli?
– Naprawdę muszę to panom tłumaczyć?
– Komisarz Zając nie zna się na takich rzeczach, proszę mu wybaczyć.
– Dzięki, Wilk.
– Proszę. Zając.
– Panowe sobie ze mnie żartują?
– Nie, my się tak nazywamy. Czy możemy spytać, co to był za prezent?
– W hotelu, w którym zatrzymaliśmy się, przyjeżdżając do Kioto, dostałam damski szlafrok. Z jedwabiu, z wyszywanymi złotą nitką kwiatami wiśni. 
– Brzmi efektowne. Może dlatego, że się na tym nie znam.
– Komisarzu, to była najbardziej tandetna rzecz, jaką kiedykolwiek miałam na sobie. Ale za to droższa i wygodniejsza niż zdecydowana większość. Dzień przed śmiercią Zbyszka dużo wypiłam i powiedziałam, że jeśli siedzę przy nim w czymś takim to znaczy, że czuję się bardzo bezpiecznie. “Tak, jak kobieta może być bezpieczna przy jednym tylko mężczyźnie” – chyba tak to ujęłam, jak już mówiłam, byłam pijana. Nie mam pojęcia, jakim cudem Roleks się o tym dowiedział, ale od pięciu lat dostaję od niego dokładnie taki sam szlafrok. Nigdy go nie przyjmuję
– Jaka była przyczyna śmierci męża?
– Zawał serca. A myślał pan, że coś innego?
– Pani w to nie wierzy, Pani Borkowska?
– A pan w to wierzy?
– Dobrze. Co było dalej?
– Dalej były te Wigilie na które przyjeżdżałam, bo się bałam. Aż w końcu, w tym roku, postanowiłam pojawić się dzień wcześniej i zażądać, żeby przestał. Tego też się bałam ale wiedziałam, że inaczej mnie nie zostawi. A tak, to najwyżej zabije.
– I co on na to?
– Przyniósł kolejny pięknie zapakowany szlafrok i oznajmił, że on jest cierpliwy, a jestem przebojowa i on zawsze o tym wiedział; dlatego powinniśmy być razem.
– A więc Roleks próbował być romantyczny: jak myślisz, Zając?
– Chyba tak, jakkolwiek głupio by to nie brzmiało.
– Nie wiem. Wzięłam pakunek i rzuciłam nim mocno na stół w salonie. Okazało się, że stały na nim jego leki na serce, więc pomogłam mu je poukładać. I wyszłam, a może nawet uciekłam.
– Zakłada pani, że panią obronimy?
– Nie. Ale jeśli on mnie zabije chcę, żeby istniały ślady, które doprowadzą do niego.
– O której dokładnie opuściła pani dom Roleksa i czy ktoś panią widział?
– Było około 18:00. Na pewno widziała mnie ochrona, a czemu pan pyta?
– Czyli pani naprawdę nie wie, że Robert Andrzejczak, pseudonim Roleks, zmarł dzisiaj nagle podczas spaceru po Długim Targu?
– Nie, nie wiem.
– Przyczyna zgonu nie jest jeszcze ustalona. Ale rozumiem, że obecność odcisków pani palców przy preparatach kardiologicznych Roleksa, w jego własnym salonie, można łatwo wyjaśnić.
– Chyba tak. Zrobiłam to przed chwilą, komisarzu Wilk.
– Dodatkowo, cała nasza rozmowa została nagrana za pani zgodą na długo przed tym, jak śmierć Andrzejczaka zostanie podana do wiadomości publicznej.
– Na to wygląda, komisarzu Zając.
– W takim razie mogę tylko poinformować panią, że pani zgłoszenie dotyczące stalkingu jest bezprzedmiotowe z powodu śmierci podejrzanego.
– Bardzo dziękuję za informację. Czy ta niezręczna cisza to standardowy element rozmowy Policji z ofiarą przestępstwa, którego sprawcy nie udało się złapać?
– KIedy wraca pani do Warszawy?
– Jak najszybciej. Czy mogę już iść?
– Nie jest pani zatrzymana.
– To świetnie. Wesołych Świąt, panowie.
– Do zobaczenia w Nowym Roku, pani Borkowska.


Tekst: Jan Podniesiński
Oprawa graficzna w mediach społecznościowych: biribiridesign_studio

Fundacja Najchętniej życzy Czytelniczkom i Czytelnikom spokojnego, a przede wszystkim długiego odpoczynku w przerwie świąteczno-noworocznej 🙂

To pełna treść opowiadania. Nie umieszczamy naszych dzieł za “paywallem”. W każdej chwili możesz zapisać się na newsletter z następnymi historiami albo przekazać cegiełkę na naszą działalność edukacyjną – i otrzymać specjalne prezenty!

– Zespół Fundacji Najchętniej

Kontakt:

Napisz do nas na adres: jp[at]najchetniej.org

Lub odwiedź media społecznościowe Najchętniej:

Skip to content